poniedziałek, 28 stycznia 2013

Pożegnanie z ekoAmpułką 4 Pat&Rub



Witam:)
Przychodzę się pożalić:/

Nie tak miało być:( Wiązałam z tym produktem-mowa oczywiście o Ekoampułce 4 od Pat&Rub- duże nadzieje. Nawet zbyt duże- przerastające efekty obiecywane prze P&R, ale to już akurat mój "problem":) Nie zmienia to jednak faktu, że się zawiodłam.

Serum miało ukoić moją cerę, "wyciszyć", zredukować "świecenie", działać bakteriobójczo i nawilżyć.

                                                       


Jak było u mnie?

Wyciszenie i ukojenie

Nie zauważyłam. Mało tego! Podejrzewam, że to serum jest winne moim ostatnim niespodziankom, które pojawiają się we wcześniej nienawiedzanych rejonach twarzy i szyi- znam swoją cerę i wiem gdzie przeciwnik uderza i jakie są jego ulubione rejony. Dodam, że ni były to jakieś tam małe wypryski a głęboko siedzące czerwone góry (bez ropnych "główek"). Niestety tak uporczywe i trudne do zagojenia, że miałam ochotę płakać. Nie było ich dużo ale za to jakie:(

Dodam, że po pojawieniu się pierwszych czerwonych gór odstawiłam serum na jakiś tydzień może półtora i zaczęłam intensywnie działać na rzecz ich wyleczenia (droga przez mękę). Gdy już to nastąpiło postanowiłam spróbować raz jeszcze...i po kilku dniach na moim policzku pojawił się Mont Everest stanów zapalnych a na drugim płaski czerwony plac.
O ile pierwszy atak wroga mógł mieć podłoże hormonalne o tyle dla drugiego incydentu brak mi wytłumaczenia. Winię ekoampułkę.
Z drugiej strony nie mam pojęcia, który składnik może być przyczyną.

Serum nie poradziło sobie również nawet z drobnymi czerwonymi plamkami, że o sporadycznych małych pryszczykach nie wspomnę.

Regulacja wydzielania sebum

Tu było w miarę poprawnie. Rzeczywiście cera nieco mnie się błyszczała.

Nawilżenie

Całkowity brak właściwości nawilżających. W żaden sposób nie pomagał jeśli skóra po myciu była choć trochę ściągnięta. Bez kremu ani rusz.


Wydajność

Dodam, że serum nie jest zbyt wydajne. Po miesiącu (z tygodniową przerwą!) doszłam do połowy butelki. Przy czym przez pierwszy tydzień stosowałam je 2 razy dziennie a później ograniczyłam się do jednego razu.


Ocena końcowa

Biorąc po uwagę powyższe zraziłam się do tego produktu i w obawie i pogorszeni stanu cery, odstawiam go i powrotu raczej nie planuję. Jedyny pozytyw to zmniejszenie przetłuszczania a to nieco za mało jak na te cenę (135 zl/30ml)


Komentarz dodatkowy

Nie ukrywam, że miałam nadzieję na działanie bonusowe- liczyłam na rozjaśnienie i ujednolicenie kolorytu skóry. Wiem, że to marzenia na wyrost i nikt tego nie obiecywał ale dałam się ponieść fantazji i fali pozytywnych opinii o marce (nawet nie o samej ekoampułce 4 bo tych opinii za wiele nie znalazłam w chwili gdy decydowałam się na zakup).

 Ze strony Pat&Rub:

 Kompozycja:
 
  • Łopian*- 3% - reguluje wydzielanie sebum, ma działanie antyseptycznie i oczyszczające
  • Olej nyamplung*- 2%* -  działa silnie przeciwbakteryjnie, regeneruje, redukuje blizny
  • Wyciąg z algi Laminaria ochroleuca* - 2% - koi, wspomaga gojenie, chroni przed poparzeniem słonecznym
  • Olej arganowy*- 1% - chroni przed wolnymi rodnikami, wygładza zmarszczki
  • Bioferment z rzepaku i pszenicy*-  2% - działa bakteriostatycznie do Propionibacterium acnes (trądzik) i Corynebacterium xerosis (infekcje skóry), reguluje wydzielanie sebum
  • Nisko i wysokocząsteczkowy kwas hialuronowy* -1% - wygładza, zapobiega utracie wody, ujędrnia, naturalnie żeluje
  • Naturalna witamina E*- 0,2% - wymiatacz wolnych rodników, działa przeciwzapalnie
  • Woda różana*- 15% - łagodzi zaczerwienienia, tonizuje, nawilża
*wszystkie surowce, z których skomponowany jest serum mają certyfikat naturalności
 

sobota, 19 stycznia 2013

Denkowanie na ekranie

Minął nieco ponad miesiąc od pierwszej odsłony mojego denkowania. Oj wciąga ta akcja...i dobrze- wreszcie zwracam  (a przynajmniej staram się) baczniejszą uwagę na to co jest do wykończenia zamiast otwierać kolejne produkty.


1) Aqualia Thermal VICHY- opisany TU

Swoje  zdanie podtrzymuję- świetny lekki krem nawilżający. Czeka juz kolejna tuba ale wpierw chcę nieco uszczuplić moje próbkowo-miniaturowe zasoby.

2) Efekt uszczuplania zasobów próbkowych kremów.

Wyroków nie będę ferować bo to bez sensu przy tak małych ilościach danego kosmetyku. Mogę jedynie napisać, że zaskoczył mnie zapach kremów Clarins (zarówno na noc jak i na dzień)- jakoś odzwyczaiłam się od kremów o mocnych zapachach a te do takich należą. Przy aplikacji tych kremów miałam wrażenie, że jestem w kwiaciarni. Mało tego wyraźnie czułam frezje w kremie na noc:)!!! Mój nos chyba powinien przejść jakieś testy bo skład kremu na noc mówi o ekstrakcie z kiwi i.... szarańczy! Bez komentarza:)

3) Bevita ORION PHARMA (20g/15 zl) z ceramidami i deksapantenolem
Dostałam go w aptece jako produkt gratisowy do przetestowania, gdy szukałam czegoś na wysypkę na buzi córki. Na wysypkę nie pomógł, do rąk się zbytnio nie nadaje bo nie wchłania się do końca a ja nie lubię tłustej warstwy na dłoniach. Okazał się jednak zbawieniem na podrażniony i obtarty od chusteczek nos podczas kataru! Coś wspaniałego. Bardzo się zawiodłam na masełku Shea, które wpierw stosowałam na tę przykra przypadłość a tymczasem to ten niepozorny krem okazał się ratunkiem! Muszę kupić nowe opakowanie, bo to super produkt za niewielką cenę!

Doczytałam się, że nadaję się też do:
- spierzchniętych ust i popękanych kącików ust,
- skórek i paznokci,
-do pielęgnacji sutków podczas karmienia (bez konieczności zmywania przed karmieniem a to super sprawa),
- do pielęgnacji niemowlęcych pupci,
- na oparzenia



4) YASUMI płyn micelarny -opisany TU

Zdania nie zmienię- są lepsze produkty za lepszą cenę. Nie kupię więcej

5) Plasterki na nos NESURA

Azjatyckie plasterki do oczyszczania nosa z wągrów. Należy zwilżyć mocno skórę i przykleić dokładnie plasterek. Zerwać po 10 min. Po necie krążą obrzydliwe zdjęcia potwierdzające skuteczność plasterków. Właśnie te fotki skłoniły mnie do zakupu tych plasterków (mam jeszcze 2-3 sztuki).
Jest to moja kolejna próba i kolejne fiasko. Mój nos jest jakiś lipny:/ plasterki nic nie wyciągają- czarne punkciki wągrów jak były tak są:( Również próby przyklejenia na brodzie nie przyniosły pozytywnych efektów. Raczej nie kupie więcej.
.
6) Dermogal "rybki" firmy GAL - mini opis TU

Ze względu na ohydny zapach nie jestem w stanie stosować ich samodzielnie ani na noc ani  na dzień. Natomiast na podstawie stosowania jako dodatku do masek z glinką nie mogę wydać na ich temat szczerej i uczciwej opinii.
Zapach jest główna czynnikiem decydującym o tym, że nie kupię tych rybek ponownie (mam do zużycia jeszcze jeden listek ale nie przewiduję zmiany zdania).

7) AntiaAcne FLOSLEK peeling enzymatyczny - recenzja TU

Zdecydowałam się go wreszcie wyrzucić mimo, że jeszcze się nie skończył. Fatalny! Nie kupię więcej.

8) Próbki:
- w słoiczkach był krem do stóp i peeling do ciała PAT&RUB- słowo komentarza TU ("komentarz" bo na recenzję to zbyt małe ilości do testowania)
- azjatycka maseczka Sulwhasoo typu peel-off (starczyło mi na 2 razy więc bez recenzji)

9) Korund- recenzja TU

POLECAM!


10) Suchy szampon BATISTE (50 ml/ ok 8zl)

Nie znałam wcześniej tej firmy - produkt trafił do mnie w jednym z pudełek GB. Firma BATISTE ma szereg szamponów w różnych zapachach. Ja testowałam wiśniowy. Spotkałam się z opiniami, że zapach jest intensywny, długo trzyma się na włosach i przez to zakłóca i nie współgra z perfumami (!!). Dla mnie to jakiś żart chyba, że ktoś ma niesamowicie "chłonne" włosy. U mnie zapach ulatniał się w chwilę po aplikacji szamponu.
Włosy po wyczesaniu szamponu są o wiele bardziej puszyste ale niestety mocno matowe i lekko przybielone. W tej kwestii nie przebił Rene Furterer. Bije za to na głowę Klorane. Również cena jest bardzo atrakcyjna zwłaszcza w porównaniu do RF (Klorane plasuje się między nimi).
Nie skreślam jedna tego produktu- z chęcią wypróbuję wersję do ciemnych włosów choć jestem "zaledwie" szatynką. Jeśli ta opcja nie przypadnie mi do gustu to i tak kupię jedno lub 2 opakowania "awaryjne".

Dostępna jest tez duża  butla tego szamponu 200 ml i w zależności od rodzaju kosztuje ok 15-17 zl.

11) Szampon I love my planet YVES ROCHER (300ml/ok15 zl)

Kupiłam go w podwójnej promocji (grupon +książeczka z kuponami) więc wyszedł mnie o wiele taniej ale i te 15 zl to w sumie przyzwoita cena.
Moje włosy bardzo lubią ten szampon. Nie obciąża ich imało tego- zauważyłam , że są po nim dłużej świeższe nic po innych szamponach (średnio o pół dnia a to przy przetłuszczających się włosach znaczy wiele). Szampon ma delikatny zapach i ładnie się pieni. Jedyny minus za nieco zbyt dużą dziurkę- często zdarzało mi się zagapić i wylać za dużo produktu.
Jeśli tylko będzie w promocji, to choć do szamponów się raczej nie przywiązuję, pewnie kupię następny.

12) Płyn do płukania ust COLGATE PLAX Multi-Protection Cool Mint

Próbka 60 ml starczyła mi na bardzo długo bo byłam zmuszona dość mocno rozcieńczać ten płyn- dla mnie zdecydowanie za ostry  smak.


13) Peeling do dłoni PALOMA-pierwsza recencja TU

Muszę jednak zmienić moją opinię:( Peeling nie wytrzymał zimowej pogody. Nie pomógł mi w walce ze spierzchniętymi i przesuszonymi łapkami. Niestety notorycznie zapominam rękawiczek i moje dłonie maszczą się za to. Peeling, który początkowo zachwycił mnie uczuciem delikatnych i jedwabistych dłoni, niestety stał się całkowicie bezużyteczny. Jedwabistość okazała się złudna i powierzchowna. Wyszło na to, że to jednak tylko parafinowa powłoczka. Gdy jej zabraknie wracamy do punktu wyjścia:(

Jeśli już go kupicie lub mimo wszystko chcecie przetestować, to ważne jest, by zmywać go ciepłą wodą. Przy użyciu zimnej produkt "ścina się" i na dłoniach zostają okropne "wałeczki" wyglądające jak....smalec:(

Czy kupię ponownie? Nie!

14) Stymulujący piling do ciała z soli, cukru, olei i olejków HOME SPA  PAT&RUB

Opakowanie 50 ml tego peelingu znalazło się w jednym z pudełek GB. Pierwsze wrażenie- cudowny, obłędny, energetyzujący zapach. Aż chce się żyć. Miniaturka starczyła mi na 2-3 użycia. Produkt świetnie ściera i zostawia przyjemną  oleistą warstewkę.

W sumie moja początkowa opinia była taka- w życiu nie dam takich pieniędzy za ścieraka (99zl/450ml)! Ale od jakiegoś czau biję się z myślami ... W sumie byłoby to 2w1 - przy okazji peelingu odżywiłabym swoją skórę. Skoro już ze mnie taki balsamowy leniwiec, to może to jest dla mnie dobra metoda:)

Czy zdecyduję się na zakup? Tak

15) Słoiczek z czarną zakrętką to peeling do ust (samoróbka)

O tym jak go robię napiszę w jednej z kolejnych notek.

Czy zrobię kolejny? Tak:)


16) Krem do stóp przeciw odciskom i zgrubieniom GREENPHARMACY (kwasy AHA olejek cedrowy)
Właściwie nie wiem po co go kupiłam, skoro mam już swój krem idealny. Dobrze, że nie był drogi- w Ros-ku zapłaciłam za 50ml tego kremu ok10zl. Daje bardzo małe nawilżenie, absolutnie nie ma mowy o żadnym działaniu na odciski (miał pomóc je usunąć- nie zmiękczyć a raczej złuszczyć i "oderwać" dzięki zawartości kwasów). Niestety nie pomógł nic a nic. W sumie nie tyle strata pieniędzy co czasu poświęconego na wmasowywanie kremu.

Czy kupię ponownie? A gdzie tam!

17) Balsam Pink Chiffon  BATH& BODY WORKS

Balsam ten pojawił się w jednym z pudełek GB już kilka miesięcy temu. Fakt, że zużycie go (a ma tylko 88 ml) zajęło mi tyle czasu, jasno i dobitnie świadczy o ty, że typem balsamistki nie jestem:)
Nie jest to żaden cud- nawilża, szybko się wchłania i tyle. Nie będę przed niego kwiatów sypać ani go nie ozłocę-balsam jak każdy inny. Dodatkowo nie zachwycił mnie opiewany zewsząd zapach zapach- jest ładny ale mnie nie rozkochał w sobie na zabój. Nie utrzymywał się też na skórze jakoś niesamowicie długo (o wiele krócej niż Relaksujące Masło do Ciała  z P&R). Moim zdaniem nie jest wart ok 20 zl za 88ml.

Czy kupię ponownie? Nie (chyba że inny zapach).

18) Masło do ciała relaksujące Trawa Cytrynowa - Kokos PAT&RUB

O ile zazwyczaj balsamiarą nie jestem o tyle to masełko pokochałam:) Jego miniaturka dotarła do mnie oczywiście z pudełka GB i celebrowałam każde otwarcie słoiczka. Zapach wspaniały, dobre nawilżenie no i ogromny plus za trwałość zapachu- wręcz niesamowita.

Czy kupię duże opakowanie? Spróbujecie mnie powstrzymać:)

19) Olej kokosowy + kapsułki witaminy A+E (mały przezroczysty pojemniczek)

Mój samoróbkowy balsam do ust do stosowania w domu. Smarowidła do ust nakładane placem stosuję tylko w warunkach domowych- głownie ze względów higienicznych. W przypadku kosmetyków z olejami/ masłami naturalnymi dochodzi jeszcze sposób przechowywania- gdy jest zbyt ciepło zaczynają mięknąć a ja lubię mieć coś do smarowania zawsze przy sobie ( w kieszeni spodni czy kurtki) a ciepło ciała niestety je roztapia.
Bardzo lubię to mazidło- świetnie natłuszcza i odżywia usta , jest proste i tanie w wykonaniu:)

Czy zrobię kolejne? Tak:)

20) Balsam Grapefruitowy LAWENDOWA FARMA (duży biały pojemnik)

Wiązałam z nim spore nadzieje i niestety okazało się, że nie jest to produkt dla mnie. Jest to tzw twardy balsam w skład którego wchodzą olej kokosowy, masło shea, wosk pszczeli oraz  olejek eteryczny grapefruitowy, który nadaje produktowi wspaniały, orzeźwiający zapach. Balsam dotarł do mnie w "aptecznym" pudełeczku, uformowany w słodkie serduszko. Waga niby nieduża bo 50 g ale masełko okazało się dość nieporęczne- zajmowało mi całą dłoń a kształt serca sprawiał, że nie można nim było swobodnie obracać (jak kostką mydła podczas namydlania rąk). Również z wykorzystaniem miałam problem:
- do samych ust za duża ilość (term. ważności to 6 m-cy),
- jako produkt do rąk czy balsam- okazał się za ciężki i lepki,
- do stóp wolę produkty specjalistyczne.
Mój błąd- nie przemyślałam tego zakupu i tyle.Dobrze, że nie był drogi (ok 10zl).

Czy kupię ponownie? Nie.


21) Peeling enzymatyczny z BU- świeżutka recenzja TU

Czy kupię kolejny? Tak:)



środa, 16 stycznia 2013

Brakujące ogniwo w moim peelingowym łańcuszku

 To jest właśnie produkt, który uwielbiam a który jakimś magicznym sposobem nie załapał się na zdjęcie i opis w poprzednim poście (wstyd i hańba!).


Peeling enzymatyczny Biochemia Urody

Jest to peeling w formie proszku (do samodzielnego wymieszania), który swoje działanie zawdzięcza dwóm koncentratom enzymów- bromelainie ( z miąższu ananasa) oraz papainie ( z miąższu owocu papai).


Niestety zagapiłam się i zużyłam go zanim zrobiłam zdjęcie (szaleńcza pogoń za projektem DENKO robi swoje). Mam wprawdzie nowy zestaw do zmieszania ale póki co nie planuję go otwierać. Dlaczego? Ano nabyłam właśnie nowy ścieraczek (o tym w kolejnej notce, bo muszę go obfotografować na wszelkie możliwe strony). Biorąc pod uwagę, że jest on podobno bardzo mocny, nie będę raczej używać w najbliższym czasie nic innego.

Ale wracając do peelingu z BU- po wymieszaniu składników (mączka owsiana, serwatka i mleko w proszku oraz powyższe ekstrakty) peeling możemy przechowywać (szczelnie zamknięty w załączonym pudełeczku) przez rok(!!!) i stosować 1-2 razy na tydzień.

Również przygotowanie jednorazowej porcji peelingu jest dziecinnie łatwe-wystarczy dodać niewielką ilość wody, dowolnego hydrolatu lub żelu hialuronowego w przypadku cery szczególnie wrażliwej.

Po wymieszaniu proszku z wodą otrzymujemy gęstą pakę o beżowym kolorze i  charakterystycznym (niezbyt atrakcyjnym ale możliwym do zniesienia) mleczno-mącznym zapachu niezbyt świeżej owsianki na mleku:)

Co poza tym obiecuje nam BU?

Peeling działa łagodnie, stężenie i aktywność enzymów zostały tak dobrane, by nie podrażniać nawet wrażliwej skóry, a jednocześnie zapewnić efektywne działanie peelingu.
» Wyczuwalnie wygładza i zmiękcza skórę już po pierwszym użyciu.
» Działa powierzchniowo na zasadzie rozpuszczania martwych, zrogowaciałych komórek naskórka. Pomaga pozbyć się widocznych objawów łuszczenia się skóry.
» Delikatnie oczyszcza skórę i poprawia jej koloryt.
» Przygotowuje skórę do przyjęcia i lepszej absorbcji składników aktywnych obecnych, w aplikowanych w dalszej kolejności, produktach pielęgnacyjnych.
» Oprócz działania złuszczającego, enzymy - bromelaina i papaina posiadają również właściwości przyśpieszające gojenie i przeciwzapalne.
» Dzięki obecności mączki owsianej i mleka w proszku peeling jednocześnie nawilża i łagodzi podrażnienia skóry.
» Wysoce rozdrobniona, kosmetyczna mączka owsiana, nadaje peelingowi aksamitne odczucie podczas aplikacji na skórę.

» Peeling pełni jednocześnie funkcję maseczki o działaniu odżywczym, łagodzącym i wygładzającym. 

Właśnie skończyłam moje pierwsze opakowanie. Starczyło mi na ok 10-12 zabiegów przy czym z pewnością starczyłoby mi na dłużej gdyby nie moje gapiostwo. Zawsze obiecuję sobie, że będę stopniowo i uważnie odmierzać wodę. Niestety niemal za każdym razem naleję za dużo wody i później muszę dodawać kolejne łyżeczki proszku, żeby odpowiednio zgęstniało.

Mimo że kilka razy po nałożeniu tego peelingu czułam pewien dyskomfort ( w okolicach żuchwy czułam swędzenie i lekkie pieczenie przez ok 2 dni!) to jestem z niego bardzo zadowolona.  Skóra jest po nim delikatna i bardzo miękka, nie ma zaczerwienień i innych tego typu podrażnień. Daje szybkie i widoczne efekty- już po pierwszej aplikacji znacząco maleje ilość suchych skórek.

Czy kupię następne opakowanie? Tak ! Zwłaszcza, że cena jest naprawdę przystępna ok 15 zl za opakowanie mieszczące 36 g (cena zawiera plastikową łyżeczkę, pudełko i etykietkę do wpisania terminu ważności).

Polecam!


niedziela, 13 stycznia 2013

Twarzowe zdzieraki

Jak już wcześniej pisałam od jakiegoś czasu w celu poprawy cery zaczęłam używać żelu do mycia oraz kremu Effaclar. Napisałam wtedy, że spodziewam się wysuszenia skóry i nawet kilka dni temu już miałam to odszczekać a tymczasem... Przy kilku ostatnich nakładaniach podkładu (nie robię tego codziennie bom leniwiec i śpioch-czasem ograniczam się do kremu tonującego czy jak kto woli koloryzującego lub samego tylko pudru) moim oczom ukazał się ogrom zniszczeń jakich dokonał Effaclar a mianowicie łuszczące się czoło i przesuszone poliki. Zaczęłam więc usilnie przetrząsać moje zasoby w poszukiwaniu skutecznych peelingów:) Oto co znalazłam:



Chusteczki nawilżane do peelingu CleanO'peel Cleanic

Są to dwustronne chusteczki przeznaczone do szybkiego peelingu twarzy. Z jednej strony mają pełno niebieskich ostrych punkcików i tą stroną jako pierwszą "atakujemy" skórę. Następnie przecieramy twarz miękką stroną chustki nasączoną balsamem z dodatkiem:
- echinacei- koi i regeneruje,
- ekstrakt chabra bławatka- właściwości antyseptyczne i tonizujące,
- wyciąg z zielonego groszku- nawilża i odświeża.


Jest to już moje 3 lub 4 z kolei opakowanie tych chusteczek. Właściwie to nie stosuję ich zbyt często, bo mimo że producent pisze o łagodnym peelingu to zdzieranie jest bardzo mocne. Niemal na granicy bólu. Oczywiście wszystko zależy jak mocno się nimi trze ale nawet przy słabym pocieraniu uczucie jest średnio przyjemne i czuć pieczenie.

Dlaczego ich w takim razie używam- bo są czasem takie dni gdy mojej skórze nic innego nie pomaga- np po serii jakiegoś "wysuszacza". Poza tym są fajne do oczyszczania skóry na linii włosów np na czole a także do....łokci (do kolan pewnie też jeśli ktoś miałby taką potrzebę):) W łagodzące właściwości balsamu raczej nie wierzę.

Moim zdaniem chusteczki ze względu na ostrość nie nadają się dla osób z cerą naczynkową lub trądzikiem ze stanami ropnymi.

Chusteczki są tanie- opakowanie 10 szt w Ross-ku kosztuje ok 7 zl. Jest też wersja chusteczek pakowanych pojedynczo- droższa ale z pewnością bardziej higieniczna, wygodniejsza w podróży no i chusteczki nie wysychają jak to ma miejsce w przypadku opakowań "zbiorczych" jeśli są zbyt długo otwarte.
Gdyby ktoś chciał przetestować to chyba zmienili szatę graficzną opakowania:
http://www.rossnet.pl/Produkt/Cleanic-Professional-Chusteczki-nawilzane-do-peelingu,115958

Czy kupię ponownie? Chyba jednak nie- moja skóra się zmienia i to co kiedyś mi odpowiadało teraz nie robi już na mnie takiego samego wrażenia. Możliwe, że kupię te chusteczki w wersji pakowanej osobno na jakiś wyjazd (wolę to niż taszczyć ze sobą kolejną tubę kosmetyku) ale do użytku domowego poszukam chyba czegoś innego, nieco łagodniejszego.


Peeling ryżowy o którym pisałam TU


Zdania nie zmieniłam i nie planuję zakupu kolejnego opakowania.

Korund (Zrób Sobie Krem) 200g


Od jakiegoś czasu rozważałam zakup korundu ale wciąż wstrzymywały mnie opinie, że jest on bardzo mocny. W końcu podczas zakupów na ZSK dostałam saszetkę z próbką i.... wpadłam:) Choć w sumie nie od razu- pierwsze próby zapowiadały katastrofę.
Na pierwszy rzut poszło połączenie korundu z żelem do mycia twarzy-> fiasko. Większość żeli wysusza mi skórę i po takim zabiegu czułam się mało komfortowo, poza tym nie podobał mi się efekt pienistego peelingu:)
Następnie spróbowałam z samą wodą- niestety paćka była niechętna do współpracy- większość produktu lądowało w umywalce. Aż na jakimś blogu przeczytałam metodę krem do twarzy + korund. Jestem zachwycona:) Skóra zarazem "zdarta" (ale bez podrażnień) i nawilżona. Do tego jest okazji, żeby pozbyć się niechcianych próbek kremów lub ich niedokończonych opakowań. Stosuję także metodę żel hialuronowy 1% + korund i również jestem bardzo zadowolona (póki co bawię się proporcjami-za pierwszym razem dałam pół łyżeczki korundu i 3/4 łyżeczki żelu i wyszło za rzadkie i ciężkie do zmycia).


Dodatkowy atut to cena ( ok 8 zl/200g). Jednorazowo zużywam ok  pół łyżeczki-> korund jest jest mega wydajny:)
Czy kupię kolejne opakowanie? Tak- właściwie to już kupiłam :)

Korund nadaje się świetnie do "podrasowania" peelingów do ciała- dosypałam nieco na próbę do bzowego peelingu z Joanny i to jest to! Uzyskałam o wiele lepsze ścieranie i nie zmieniłam zapachu (rozważałam dodanie kawy lub peelingu ryżowego ale zależało mi na tym boskim zapachu bzu).

Przeciwzmarszczkowy peeling szafirowy YOSKINE (DaxCosmetics)

Peeling ten dostałyśmy w jednym z pudełek GB (Dax to nie jest to moja ulubiona polska marka ale tez i nie jestem jej wielkim wrogiem, uważam natomiast, że ABSOLUTNIE nie powinna się znaleźć w GB-miały być kosmetyki luksusowe!ale nie o tym miało by;)).


Produkt przeznaczony jest do cery mieszanej i normalnej, ma kremową konsystencję (i takiż zapach) z mnóstwem drobinek (nie oszukujmy się w większości jest to korund- na drugim miejscu w składzie- proszek szafirowy lokuje się nieco dalej niż w połowie listy, ale cóż... "peeling szafirowy" brzmi dumnie;)) Również kwas hialuronowy o którym mowa w opisie produktu nie zajmuje pierwszych lokat;)
Trochę irytuje mnie ta nazwa- peeling przeciwzmarszczkowy. Na jakie działanie przeciwzmarszczkowe możemy liczyć? Z pewnością nie uratuje nas ta mała dawka "Duo-kwasu hialuronowego" wcierana w skórę przez 1-2 min. Możemy co najwyżej liczyć na efekty mikromasażu jaki funduje nam korund.... No ale oki nie będę się czepiać, zwłaszcza, że specjalistką od składów nie jestem:)

Sam produkt jest fajny, dobrze ściera i nie podrażnia. Jest wydajny- wystarczy "kulka" wielkości małego paznokcia:) żeby wystarczyło na peeling całej twarzy (najlepiej nakładać na lekko zwilżoną skórę).
Również cena jest przystępna -tubka 75 ml (czyli niemal dwa razy tyle ile ma moja miniaturka) kosztuje ok 25-30zl.

Czy kupię ponownie? Nie, bo mam już mój korund a efekty są jednakowe:) (choć gdybym korundu nie znała to pewnie wrzuciłabym ten preparat na listę moich planów zakupowych).

Baviphat Peach All-in-one Peeling Gel

Natrafiłam na niego na wizażu i zaintrygował mnie szalenie, bo peeling o konsystencji żelu tudzież galaretki nie jest na naszym rynku kosmetycznym znany (chyba że się mylę i ktoś podrzuci jakieś nie-azjatyckie produkty tego typu).
Poza tym te opakowania kosmetyków Baviphat...Peeling zamknięty jest w słoiczku-brzoskwince. W sumie powinien brzoskwinią pachnąć, ale akurat zapach niezbyt podobny- przynajmniej dla mnie.
Peeling nakłada się  suchymi palcami na suchą twarz  i wciera aż zacznie się rolować (jak przy gumkowaniu ołówka na kartce:))
Złuszczenie jest powierzchowne i delikatne, powiedziałabym efekt doraźny. Mimo wszystko moim zdaniem warto go mieć w swojej kosmetyczne.
Dlaczego? Bo nie podrażnia, nie zostawia zaczerwienień od tarcia i jest mega szybki w użyciu, skóra jest po nim miękka i gładka. Wcierasz, spłukujesz i gotowe:) Niejednokrotnie zdarzyło mi się, że nałożyłam podkład i światu objawiły się nieestetyczne suche skórki na czole. O ile pozwala mi na to czas, zmywam wtedy szybciutko podkład, robię "gumkoanie" i... Voila! Wyglądam jak człowiek:)
Dodatkowy plus za wydajność- zwykle starcza mi 1-2 łyżeczki. Także mimo ceny (ok 70zl/100g) nie wychodzi źle.
No właśnie! Kolejny plus za łyżeczkę-słodka i co ważne higieniczna.
Czy kupię ponownie? YES, YES, YES!
Inna sprawa, że nie wyobrażam sobie, że miałby to być mój jedyny peeling- na to jest zbyt delikatny.

FLOSLEK ANTIACNE peeling enzymatyczny


Dobrze, że był tani (ok 15zl/50ml) bo inaczej byłabym zła. Mam wrażenie, że ten produkt nic nie robi. Nie czuję wygładzenia cery ani polepszenia jej stanu. Na siłę próbuję go zużyć do ramion i dekoltu w miejscach, gdzie czasem mi coś wyskakuje ale chyba w najbliższym czasie podejmę męską decyzję i wyrzucę go w diabły-szkoda na niego miejsca w szafce.
Konsystencja lekka, zapach delikatny, "kremowy".

Czy kupię ponownie?Oczywiście, że NIE! 

Już teraz widzę, że pominęłam mój ulubiony produkt!!! Jak to możliwe?? Opisałam go a nie mam zdjęcia:( Dostanie więc cały kolejny post tylko dla siebie:)

Pozdrawiam!





wtorek, 8 stycznia 2013

Wygrane konkursy + MOJE MAŁE ROZDANKO:)

Ten post miał się pojawić już kilka dni temu ale niestety nie miałam dostępu do aparatu:/

Nie należę do szczęściarzy, którzy na każdym kroku coś wygrywają. W sumie to mogłabym jednym tchem wymienić moje wygrane. Jednak w przeciągu kilku ostatnich tygodni szczęście uśmiechnęło się do mnie aż dwa razy i to w nader szczodry sposób!


Najpierw wygrałam maskę GLAMGLOW! Moje szczęście nie znało granic i choć był to konkurs organizowany przez samą markę, to do końca nie wierzyłam, że to nie sen. Jeszcze większe zaskoczenie było w momencie otwarcia przesyłki- spodziewałam się małego opakowania maski a tymczasem dostałam duże:)

Jakieś 3 tygodnie po pierwszej wygranej udało mi się zdobyć nagrodę u Niecierpka (za co kolejny raz dziękuję). I tak w zeszłym tygodniu dotarła do mnie przesyłka z tonikiem i żelem do mycia  twarzy. Obydwa produkty są przeznaczone do cery problematycznej. Najchętniej zaczęłabym ich używać już teraz ale postawiłam na zdrowy rozsądek i wpierw zużyję pootwierane kosmetyki.

Dodatkowo chciałabym bardzo podziękować za dwie próbeczki Lioele- akurat tych kremów BB nie testowałam a miałam je na swojej liście:)

Przyznam, że nie umiem ocenić, które nagrody cieszą mnie bardziej. Znana, wypróbowana i ceniona maska czy nieznane kosmetyki azjatyckie- a do kosmetyków azjatyckich mam słabość wyniesioną z wizażu:)


Z tej wielkiej radości postanowiłam sama zorganizować mini konkurs i podzielić się nieco moim szczęściem. Nagrody wprawdzie nie są tak cenne ale mam nadzieję, że i tak znajdą się na nie chętne osoby:)


Postanowiłam nawiązać do azjatyckiego klimatu konkursu, który wygrałam i wybrałam dla Was książkę "Motyl na wietrze" z mojej biblioteczki, której akcja rozgrywa się w Japonii. Mam nadzieję, że nie złamię to jakiegoś niepisanego prawa blogowego oferując jako nagrodę książkę już przeczytaną ale ze swojej strony zapewniam, że jest ona w stanie idealnym:) Przy okazji mam szansę podzielić się z Wami moją wielką pasją, czyli książkami a to niezmiernie mnie cieszy. Poza powyższą książką w skład zestawu wchodzą 3 maseczki z glinką, 4 żelowe maski po oczy, kilka próbeczek (w tym zestaw dwóch próbek azjatyckiego tintu do ust) oraz 4 próbki (a właściwie odlewki) niespodzianki  :)

Więc jeśli lubicie czytać i macie ochotę na skromny zestawik czytelniczo-urodowy to ZAPRASZAM.

Jakie warunki? Niemal żadne:) Nie oczekuję i nie wymagam, że dodacie mnie do obserwowanych itp (choć oczywiście byłoby mi szalenie miło:)).

Wystarczy, że w komentarzach napiszecie,że bierzecie udział w rozdaniu  oraz jakie książki lubicie czytać (o ile lubicie, bo może dopiero przygodę z książkami zaczynacie i Wasz gust czytelniczy się jeszcze nie wyklarował) i czy w trakcie czytania robicie coś dodatkowo (ja zwykle nakładam maskę lub suszę pazurki:)) Na zgłoszenia czekam do jutra do 23:00.

Jako że nie opanowałam jeszcze wszelkiego rodzaju "maszyn losujących" nagrodzę osobę, której odpowiedź najbardziej przypadnie mi do serca:)

P.S.
Jeśli zgłosi się poniżej 5 osób zastrzegam sobie prawo odwołania konkursu.

sobota, 5 stycznia 2013

EkoAmpułka 4 i inne cuda


Postanowiłam wreszcie pokazać Wam moje zakupy z Pat&Rub. Początkowo planowałam to zrobić po 2-3 tygodniach i machnąć przy okazji recenzję ale już dziś widzę, że potrzebuję więcej niż 3 tygodni na przemyślenie swojego zdania o tych kosmetykach a zwłaszcza o ekoAmpułce.
Do tych zakupów podchodziłam jak pies do jeża. Gdy pierwszy raz usłyszałam o tej marce to prychnęłam i obiecałam sobie, że nie kupię nic firmowanego przez panią Kingę Rusin. Z czasem zaczęłam mięknąć a że recenzje były coraz bardziej kuszące to poległam.



Niestety ich ceny nie kuszą a wręcz powalają i odstraszają. Do tego dochodzi droga przesyłka, którą wprawdzie można ominąć zamawiając powyżej 200 zl (o ile się nie mylę). No ale 200 zl to już solidna kwota (choć patrząc na ceny kosmetyków to czasem raptem 2 sztuki). No i tu pojawia się światełko w tunelu w postaci promocji. Niemal stałe jest 15% rabatu- nie trzeba się specjalnie natrudzić, żeby gdzieś w sieci znaleźć promocyjny kod. Często jest ich równocześnie kilka- warto się dobrze rozejrzeć przed zakupem.
Co zaskakujące w sklepie firmowym marki P&R promocje się łączą a jest to zjawisko naprawdę rzadkie w handlu bez względu na jego gałąź.
Postanowiłam więc zaczaić się na taką promocję a  najlepiej na dwie:) Najbardziej zależało mi na trzech produktach: ekoAmpułce 4 do cery trądzikowej, balsamowi do biustu oraz serum do ust i okolic. Śledząc kolejne akcje zaczęłam tracić nadzieje- balsam do biustu raz przegapiłam i o ile serum do ust w promocji pojawiało się często o tyle ekoAmpułka 4 ani razu (swoją drogą właśnie jest promocja na wszystkie ekoampułki!!!). Zmęczona tymi podchodami zdecydowałam się złożyć zamówienie w chwili gdy w promocji -20% było serum do ust i do tego dobrałam ekoAmpułkę (w cenie regularnej) i żeby przebić te nieszczęsne 200 zl wzięłam odżywkę do włosów również z obniżką 20%. Jako, że promocje się łączą to wykorzystałam kodzik rabatowy -15% na wszystkie trzy powyższe rzeczy.

Do tego dostałam 2 wybrane przez siebie próbeczki- balsam do stóp i peeling do ciała. Jedyne co mnie zaskoczyło (niestety negatywnie) to wielkości próbek. Spodziewałam się nieco większych pojemności-te tutaj pozwalają na niewielkie testy.
Peeling z serii Home SPA zużyłam do dłoni-starczył na 2 razy i nawet nie brałam pod uwagę testów na innych częściach ciała bo z taką ilością to bez sensu. Złuszcza fajnie i myślę, że byłby skuteczny na dłuższą metę.Ma dość duże i ostre drobinki i pozostawia na skórze przyjemną warstwę olejków co sprawia, że nie trzeba się po jego użyciu dodatkowo balsamować. Niestety kompletnie nie przypadł mi do gustu jego zapach, który kojarzy mi się z jakimiś strasznymi męskimi perfumami. Z pewnością nie kupię opakowania pełnowymiarowego
Krem do stóp z serii hipoalergicznej ma delikatny zapach i lekką konsystencję. Dobrze się wchłania, nawilża ale nie zostawia lepkiej warstwy. Próbka starczyła mi na 3 razy więc nie wypowiem się na temat właściwości pielęgnacyjnych ale z chęcią kupię go, żeby to sprawdzić.


Jedno jest pewne- wolałabym dostać w takim razie jedną ale większą próbkę, zresztą przy takich zakupach firma nie ucierpiałaby dając nieco większe pojemności. Mam wrażenie, że słoiczki do próbek były droższe niż same próbki.

Całość przyszła ładnie zapakowana i owinięta w bibułkę. Jednak rozmiar kartonu i dodatkowe makulaturowe wypełniacze mnie załamały. Straszliwe marnotrawstwo opakowań i miejsca w samochodach kurierskich (paliwo itp). Moje produkty zmieściłyby się w kartonie 3-4 razy mniejszym! Warto o tym pomyśleć skoro P&R stawia na EKO!!! Bo przecież ekologiczny wizerunek firmy powinien opierać się nie tylko na składnikach eko ale i na całym wizerunku marki. Przynajmniej takie jest moje zdanie.


Jako, że testuję te kosmetyki od jakichś 3 tygodni mogę wydać wstępne oceny i opinie.

EkoAmpułka 4 do cery trądzikowej (30ml)

Z tym produktem wiąże duże nadzieje- chciałabym zobaczyć wyraźną poprawę stanu skóry Powyższe serum to lekko żółtawa, gęsta ciecz zamknięta w ciężkiej buteleczce z matowego szkła do której dołączona jest pipetka dozująca.
Produkt ma średnio przyjemny zapach -dzięki bogu mało intensywny, więc spokojnie można wytrzymać. Wchłania się błyskawicznie choć w pierwszym momencie na skórze zostaje takie "tempe" uczucie (brak jedwabistej i miękkiej cery), które na szczęście dość szybko mija. Nie czuć jednak zbytniego nawilżenia. Zauważyłam, że jeśli przed nałożeniem ekoAmpułki oczyszczałam cerę z użyciem czegoś "ściągającego" to nie ma siły- ekoAmpułka nie daje takiego nawilżenie, żeby to uczucie zniwelować. W związku z tym nie wyobrażam sobie, żebym miała zapomnieć o nałożeniu kremu. Co ciekawe nie każdy krem tak samo się na ekoAmpułce rozprowadza- np. Effaclar wchłania się bez problemu natomiast Clarena z komórkami macierzystymi (grudniowe GB) maże się i dopiero po chwili stopniowo wchłania.
Trzy tygodnie to zbyt mało, żeby wydawać wyroki ale mam wrażenie, że w okolicach dotkniętych wysypem niespodzianek jest jakby spokojniej.. Jeśli już jednak coś wyskoczy to bez względu na to czy jest to drobna niedoskonałość czy większa krosta ekoAmpułka niestety nie zalecza w trybie natychmiastowym (czyt. w dzień czy dwa). Żeby być szczerym w 100% muszę wyznać, że w jednym miejscu "wywaliło" mnie straszliwie i nie wiem czy to jakiś składnik serum (pojęcia nie mam zresztą który) czy raczej sprawy hormonalne.
Zauważam jednak zdecydowane działanie w kierunku regulacji wydzielania sebum- świecę się zdecydowanie mniej a to już duży plus. Jednak czy na tyle duży żeby płacić za nią  135 zl (cena podstawowa)? Na to pytanie będę mogła Wam i sobie odpowiedzieć dopiero za kilka tygodni. Nie ukrywam jednak, że liczyłam na bardziej spektakularne efekty.

Odżywka-Łagodność, Blask, Wzmocnienie (200ml)

Pierwsze co rzuca się w oczy a raczej w nos:) to wspaniały zapach- boska mieszanina czegoś cytrusowego i korzennego. Przynajmniej mój wąchacz tak to odbiera. Cóż mogę powiedzieć? Jest to dość gęsta odżywka o lekko kremowym kolorze, którą nakłada się na 1-2 min, zamknięta w poręcznej tubie  z miękkiego plastiku, co znacząco ułatwia dozowanie produktu. Absolutnie nie obciąża moich przetłuszczających się włosów. Ułatwia rozczesywanie, choć nie jest tak, że szczotka idzie przez włosy jak nóż przez miękkie masło:) Jeśli tylko będzie w jakiejś dobrej promocji z pewnością kupię kolejną:)

Serum do ust i okolic (15ml)


To już chyba produkt kultowy w blogosferze. Mimo że wcześniej czytałam, że to serum ma lekką konsystencję, to mimo wszystko nie spodziewałam się że aż tak. Chyba wolałabym, żeby było nieco bardziej 'treściwe". Nakładam je kilka razy dziennie po powrocie z pracy. Z racji konsystencji nie ma zbytnio możliwości nałożenia grubszej warstwy serum, można ewentualnie dokładać co chwilkę kolejną warstwę. Bez względu na to ile warstw nałożę po wchłonięciu ostatniej zawsze "zabezpieczam" usta pomadką ochronną, gdyż mam wrażenie, że inaczej momentalnie zjem to co nałożyłam:) Poza tym bez pomadki czuję, że moje usta nie są dostatecznie nawilżone- serum samo w sobie ma bowiem moim zdaniem słabe właściwości nawilżające. Nie jest to tylko moje przeczucie a wynik obserwacji-jestem typem 'oblizywacza" i"skubacza" a moje usta bardzo szybko wysychają i pojawiają się suche skórki, które ja męczę do skutku...Przez jakiś czas sprawdzałam, czy nakładanie samego serum nawilży i odratuje mi suche usta. Niestety serum okazało się niewystarczające.
Przyznam, że ciężko mi je ocenić. Nie należę do ludzi systematycznych ale jeśli chodzi o ten produkt to muszę przyznać, że naprawdę pamiętam, żeby się nim smarować i to dość często. Jak jednak mam ocenić napięcie i ujędrnienie ust? Czasem wydaje mi się, że moje usta są gładsze i mnie mają bruzd i kreseczek ale czy tak jest na pewno? Czy nie wmawiam sobie tego? Nie umiem póki co ocenić.



czwartek, 3 stycznia 2013

Sephora powiodła mnie na pokuszenie

Dopadła mnie Sephorowa psychoza...Zrobiłam solidne (jak na mnie zakupy) i z jednej strony mam wyrzuty sumienia -wszędzie grzmią o kryzysie a ja szaleję ale z drugiej strony jestem szczęśliwa i mam "tapetowanie":) Czując się nasycona i momentami przesycona zakupami, czuję.....niedosyt:) Żałuję, że nie byłam gotowa do zakupu podkładu. Planuję zakup podkładu o dobrym kryciu ale mając na uwadze moje problemy z doborem koloru, postanowiłam że tym razem chce najpierw potestować w domu:)




 1) Guerlain ROSE AUX JOUES 02 Chick Pink (6g)

Podwójny róż, którego można używać osobno lub po zmieszaniu. Dodatkowo jaśniejszego można używać jako rozświetlacza. Opakowanie jest przepiękne- eleganckie złoto i do tego czarny futeralik, choć on wygląda na czepialski typ i pewnie będzie łapał wszystkie kłaczki i pyłki. Plus za duże, funkcjonalne lusterko. Z pędzelka będę korzystać pewnie tylko "wyjazdowo", gdy nie będę miała przy sobie mojego pełnowymiarowego pędzla do różu.
 Przy okazji jestem nieco skonsternowana co do miejsc nakładania różu przedstawiony przez panią w S. Nie jestem mistrzynią makijażu- od jakiegoś czasu się uczę i przyjęłam zasadę, że przy mojej okrągłej buźce róż nakładam ukośnie na kości policzkowe a bronzer kładę pod róż. Pani nakładając mi makijaż  zrobiła odwrotnie i teraz zgłupiałam:) Cały wczorajszy wieczór przesiedziałam szukając i porównując metody konturowania i nie jestem nic mądrzejsza...



 Jeszcze ciekawsze jest to, że w jednej S. pani określiła mnie jako typ ciepły i ten róż również. W drugiej S. powiedziano mi, że to zimny odcień. Ja sama niezbyt umiem rozróżniać ciepłe i zimne odcienie i pojęcia nie mam w takim razie której pani wierzyć.
Nie zmienia to jednak faktu, że róż niezwykle mi się podoba. Jest delikatny i subtelny. Zamierzam pokombinować z łączeniem odcienie i wykorzystywaniem pojedynczych kolorów- jestem ciekawa, która wersja będzie mi najbardziej odpowiadać:)

2) Givenchy LE PRISME VISAGE-MAT 83 PEACH PLUMETIS (11g)
Puder do twarzy składający się z czterech odcieni z których dwa (prawy i dolny z lewej strony) mogą być używane jako rozświetlacze.

Początkowo kusiły mnie sypane pryzmy, ale ostatecznie wybrałam wersję w kompakcie ze względu na dwie sprawy:
- wersja sypana jest podobno nieco bardziej rozświetlająca ( ma trochę więcej drobinek) a ja na chwilę obecną mam dwie wersje meteorytków (dzięki bogu, że żadne w pełnym wymiarze-na wizażu dokonałam małej wymianki i teraz mam po pół opakowania z dwóch odcieni), których pewnie nie zużyję do końca życia, więc nie zależało mi na rozświetleniu. Choć pewnie sypaną wersję też za jakiś czas kupię, bo podobno jednak efekt rozświetlenia pryzm i meteorytów jest różny,
-  sypańca jeszcze jakiegoś w domu mam i uparłam się drania skończyć a że sypańca używam tylko raz dziennie rano to pewnie jeszcze będę go męczyć przez jakiś czas. W sumie puder w kamieniu też jeszcze mam  ale on daje płaski mat a ja z chęcią widziałabym w swojej torebkowej kosmetyczce i puder w kamieniu dający choć delikatne rozświetlenie.

Jaki daje efekt napiszę za jakiś czas- tu w porównaniu z różem czy bronzerem potrzebuję czasu na obserwacje:)

3) Estee Lauder BRONZE GODDESS 03 AMBER BRONZE MEDIUM (21g)

Podwójny bronzer o niemal matowym wykończeniu- pod słońce widać lekkie złote drobinki ale naprawdę delikatne. Przeraża mnie nieco zarówno wielkość samego opakowania-  zajmuje całą dłoń, jak i ilość produktu- jest go prawie dwa razy tyle co różu! Moje wnuki będę go pewnie jeszcze używać (choć może lepiej wnuczki niż wnuki;))




4) OPI (15ml)

Kupiłam moje dwa pierwsze lakiiery OPI  w upragnionych jasnych kolorkach. Wybrałam F16 TICKLE-Y MY FRANCE (jasny beż z lewej) i S96 SWEET HEART (jasny róż z prawej).


Jestem już po pierwszych testach. Na paznokciach bardziej podoba mi się beż F16-mniej widać moją słabą technikę malowania, nie widać nierównego pomalowania przy skórkach, nie robi smug. Jedna z jakiegoś powodu zaczął odpryskiwać już następnego dnia w południe (a malowałam późnym wieczorem)! Właśnie pomalowałam kolejny raz i zobaczymy ile wytrzyma teraz:) Dodam, że zadowalające krycie jest po 3 warstwach, choć jeśli nakładam za cienką warstwę to i trzy razy to mało.
Jasny róż S96 unosiłam trzy dni, choć pod koniec pojawiały się już pierwsze widoczne odpryski. Wcześniejsze ubytki były małe i ze względu na to, że mam naturalnie jasne końcówki paznokci, to tych odprysków i ogólnego starcia na końcach niemal nie było widać. Niestety ten kolor troszkę mi smużył i widać było, jeśli nierówno pomalowałam przy skórkach. No ale to nie wina lakieru tylko moja:)
Ogólnie jestem bardzo zadowolona- już zamówiłam 3 kolejne Opiki  w necie ale lecą zza wielkiej wody więc sobie poczekam...

Na koniec próbeczki:

Nie ukrywam, że lubię testery i czuję się mało dopieszczona przy tych zakupach. Zwłaszcza że o próbki podkładów sama poprosiłam.

Niestety z jednego słoiczka część podkładu się wylała (był za mocno dokręcony i nakrętka popękała). Jakby tego mało pani napisała na nim odcień bezpośrednio na spodzie słoiczka (długopisem) i niemal cała nazwa się starła został tylko numer 02. Poza tym nie napisała jaki to podkład-wiem tylko, że Guerlain.....Załamka:( Szukałam na stronie D. ale brak mi pomysłu co to za podkład. Jeśli mi podpasuje to będę testować Guerlainy aż go znajdę:)
Druga odlewka to Double Wear Estee Lauder w odcieniu nr16.
Co ciekawe w jednej S. pani dobierała kolor na nadgarstku a w drugim testowała kolor na  mojej niezwykle białej szyjce:)