środa, 6 lutego 2013

Koreański ratownik ust

Cześć:)

Dziś chciałabym podzielić się z Wami moim wspaniałym odkryciem w zakresie pielęgnacji ust!

Moje usta zawsze miały ze mną ciężko. Stale je oblizuję przez co w trybie natychmiastowym "zjadam" wszelkie pomadki ochronne, szminki i błyszczyki. Co gorsza powoduje to, że często są one spierzchnięte i poranione. Nie wspomnę już o mojej okropnej mani skubania, jaka mnie dopada, gdy tylko pojawi się jakaś sucha skórka :/

Kiedyś peelingowanie ust nie było moja częstą praktyką. Czasem miałam "zrywy" i kupowałam dziecięcą szczoteczkę do zębów (wersje dla dzieci są mniejsze, poręczniejsze i bardziej delikatne niż te przeznaczone dla dorosłych) ale i to jakoś szybko popadało w zapomnienie. Jeszcze mniej odpowiadała mi metoda peelingu czystym miodem (było za słodko i zbyt lepko).

Kilka miesięcy temu znalazłam w necie przepis na domowy peeling do ust, którego główne składniki to olej kokosowy lub masło shea, cukier i miód.
Przez jakiś czas robiłam różne warianty tej mieszanki-zmieniałam proporcje, dorzucałam sok z cytryny lub cynamon. Byłam naprawdę zadowolona z moich kolejnych dzieł. Jedyny minus to konieczność trzymania takiego peelingu w lodówce.

Nie byłabym jednak sobą gdybym nie szukała dalej. I tak podczas zakupów na allegro dorzuciłam do koszyczka peeling do ust koreańskiej firmy Baviphat (ok 30-35 zl za 6 ml)



Pierwsze co się rzuca w oczy to urocze opakowanie w kształcie malutkiego zielonego jabłuszka. Następnie  nasz nos "atakuje" słodki jabłkowy zapach. Tylko kolor kojarzy mi się jakoś bardziej z arbuzem niż z jabłkiem :)
Jak w przypadku większości produktów Baviphat, kształt "słoiczka" zdradza jeden z głównych składników , czyli w tym wypadku ekstrakt z jabłka. Poza ty, w peelingu znajdziemy też ciemny cukier oraz zmielone: skorupki orzecha włoskiego, ryż i płatki owsiane.


Nie wiem czy to błąd w tłumaczeniu polskich sprzedawców na allegro czy jakąś kosmiczne niedopowiedzenie producenta ale często w opisach aukcji pojawia się informacja, że jest to peeling żelowy. Kupując go spodziewałam się więc produktu o konsystencji podobnej do peeling brzoskwiniowego, o którym pisałam TU. W związku z tym nie wiązałam z nim jakichś szczególnych nadziei jeśli chodzi o wydajność.
Okazało się jednak, że peeling ma postać podobną do wazeliny. Jest gęsty ale pod wpływem ciepła przy nabieraniu nie ma problemów. Mam wrażenie, że się lekko klei do palców ale ust na ustach tego na szczęście nie czuć.

Podstawową rzeczą, która budzi moje wątpliwości jest metoda działania tego produktu. Moim zdaniem peeling ten posiada cechy peelingu enzymatycznego, jednak w żadnym polskim opisie nie ma o tm mowy. Dlaczego tak sądzę? Peeling posiada znikomą ilość drobinek. Doprawdy nie wiem gdzie te wszystkie zmielone składniki. Ja za każdym razem trafiam raptem na kilka bardziej wyczuwalnych drobinek. Na zdjęciu widoczne są pomarańczowe granulki (pojęcia nie mam co to-może "witaminy i składniki odżywcze" o których czytałam na jednej z aukcji;) ale one rozpuszczają się niemal natychmiast jak tylko zaczynamy smarować usta. Podczas peelingu w usta w ogóle nie czułam ścierania.
Dlaczego więc napisała, że to moje odkrycie? Ano postanowiłam zostawić go na ustach przez całą noc a raczej na tak długo póki się nie starł. Jaki był efekt? Rano miałam jedwabiste i miękkie usta! Wszystkie skórki i zadziorki zniknęły! Od tego czasu stosuję go tylko w ten sposób i jestem niesamowicie zadowolona. Nie ma co ukrywać- domowy peeling nie dawał takiego efektu.

A jakie są wrażenie w trakcie, gdy peeling "leży" na ustach? Pierwsza sprawa to niezwykle przyjemny zapach. On skupia na sobie uwagę i "pomaga zapomnieć" o lekko chemicznym (moim zdaniem "mydlanym") posmaku. Poza tym ma się wrażenie, że na ustach jest najzwyklejsza wazelina.

Poza efektami zaskoczyła mnie wydajność- wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć całe usta. Tak więc te 6 ml starczy mi na jakieś 2-3 miesiące. Ciężko mi ocenić, bo o ile początkowo stan moich ust wymagał stosowania codziennie. To po 1-2 tygodniach zredukowałam częstotliwość smarowania do 1-2 razy w tygodniu. W związku z tym cena przestaje być tak nieatrakcyjna.

O ile produkt będzie dostępny w sprzedaży za jakiś czas, gdy zużyję obecny słoiczek  i w międzyczasie nie pojawi się jakaś reakcja alergiczna, to z pewnością kupię kolejny:)

A Wy macie swój ulubiony peeling do ust?


1 komentarz:

  1. Baviphat ma takie urocze opakowania. Ja pielęgnuję usta pomadkami i to wystarcza, ale jak kiedyś pojawią się jakieś problemy to na pewno sięgnę po jabłuszko.

    OdpowiedzUsuń